Czy tylko mnie się podobało, jak zagrała Mary? W przeciwieństwie do dużej części fandomu, nie
byłam do niej uprzedzona, ale nie spodziewałam się, że zajmie jej 3 sekundy, by rozkochać w sobie
widzów. Jej Mary jest bystra, jest zabawna, z dedukcji Sherlocka wynika, że ma własne tajemnice,
więc będzie ciekawie; wspiera przyjaźń Johna i Sherlocka, nie jest piątym kołem u wozu, ale
równorzędną partnerką i przyjaciółką. Nie dałoby się tego zagrać, jest w jej roli część więzi, jakie
łączą ją oczywiście z Martinem i z Benedictem. I do tego Amanda jest tak niesamowicie urocza!
Jestem nią absolutnie oczarowana. Mam nadzieję, że twórcy pozwolą nam ja oglądać jak najdłużej,
mimo kanonicznych losów Mary.
Ja również od razu pokochałam serialową Mary ;) tak jak mówisz , widać prawdziwą życiową chemię pomiędzy Amandą a Martinem. Wszystko wypada wiarygodnie , aż chce się oglądać ich dalsze losy. Nie widziałam z nią żadnych innych filmów czy seriali , ale jako Mary w Sherlocku Holmesie wypada super ;)
Dokładnie, jest genialna i idealnie wpasowała się w relację Sherlock - John, ma wiele wdzięku no i... po prostu wypadła cudownie! Właśnie piałam z zachwytu nad tym, jak dopasowana jest z Watsonem, a tu się okazuje, że są parą w prawdziwym życiu... :)
O co chodzi z kanonicznymi losami Mary? SPOILERY Dlaczego wszyscy spodziewają się, że zginie lub zdradzi? Czy to ma źródło w opowiadaniach Doyle'a? Proszę o wtajemniczenie :P
Wszyscy spodziewają się najgorszego (a i tak pewnie nikt nie wymyślił koszmaru, jaki nam zgotuje) bo znają Moffata. A w kanonie Mary umiera, nie jest nawet powiedziane w jaki sposób, zaś Watson wraca na Baker St.
Dziękuję za wyjaśnienie :) Myślałam, że w oryginale Mary była jednak czarną postacią i jej śmierć miała coś z tym wspólnego, patrząc po teoriach spiskowych :P oj tak, Gatiss i Moffat to takie trolle, że drżę na myśl o tym, co nam pokażą...
Mnie również przekonała do siebie po paru sekundach - nie mogę się nadziwić czemu tyle ludzi negatywnie odbiera zarówno postać jak i grę tej pani. Nie spodziewałam się, że Mary tak zgrabnie wpasuje się w duet Johna i Sherlocka, naprawdę miłe zaskoczenie. :)
Podoba mi się, choć nie chcę, żeby mi się podobała. Wolę duet Sherlock-John bez żadnych dodatków. Choć scenarzyści robią wszystko, by było w porządku, to jednak widać dystans, jaki się wytworzył między tymi postaciami odkąd wkroczyła Mary.
Dokładnie! Wpasowała się idealnie, nie 'zabiera' niczego z tego magicznego duetu Sherlock - John, a do tego zachęca Johna do wspólnego rozwiązywania 'spraw' z Sherlockiem :) Nie wyobrażam sobie innej Mary. Ta jest po prostu perfekcyjna :)