Wiele razy ten film oglądałem. Klasyka bez dwóch zdań i można różnie pewne sceny interpretować. Ostatnio się zastanowiłem nad pewną sprawą (choc pewnie w zamyśle scenarzysty pewnie nie miało to znaczenia). Do momentu ataku na wioskę Predator tylko obserwuje oddział. Potem ma miejsce scena gdy Mac załatwia tarantulę(?) chodzącą po ramieniu Dillona. Ma miejsce scena gdy widzimy Predatora oglądającego go na ręce. Następuje atak na Hawkinsa. Za chwilę na celowniku Blaina znajduje się jakiś skunks (czy coś takiego). Predator znów atakuje. Moźe postanowił zaatakować, bo odebrał sygnał, iż żołnierze atakują "bezbronne" osobniki? no i postanowił pokazać kto rządzi. Sam bezbronnych nie atakował (podobno).
o dziwo ale jest w tym jakiś sens:) Predator zobaczył, że oddział Dutcha zaatakował rebeliantów a potem bezbronnego skorpiona (nie tarantule!) i dlatego ich zaatakował. w drugiej części też atakuje członków gangu którzy atakowali policję a potem zabija kolejnych ludzi z gangu w penthousie dopiero po tym jak oni odprawili voodoo i zabijają człowieka. ogólnie teoria troszkę na siłe bo w rzeczywistości to chyba zbieg okoliczności bo Predator atakuje bo lubi polować i zbiera trofea. jedyne co na pewno się zgadza to fakt, że nie atakuje bezbronnych.
Skorpiona, mój błąd. W scenie gdy Hawkins dopada uciekającą Annę, też celuje w nią bronią I kaze sie uspokoic. Wtedy atakuje Predator. Tez pasuje do konceptu.
Chłopaki, ale Wy głupoty wypisujecie :D. Kosmiczny łowca w obronie fauny - paliliście coś?
Wytrawny łowca najpierw poznaje swojego wroga, zanim rzuca się w wir polowania ;-) - stąd obserwacja. Możemy też do tego sportowego zacięcia dorzucić jakąś chęć szerszego poznawania gatunku, na który się poluje. Dodajmy też, że oddział miał w szeregach Indianina, który od początku przeczuwał, że coś ich obserwuje. Nawet Dutch obejrzał się raz na gałęzie - łowca to widział i wiedział, że ma do czynienia z trudniejszym przeciwnikiem, niż poprzednio upolowane zielone berety. Hawkins i Blaine zginęli, bo odłączyli się od grupy - tak samo od milionów lat polują drapieżniki na stada - oddzielają od grupy wybrane osobniki. Anny nie tknął, bo nie była godnym przeciwnikiem - nie posiadała broni - mówi to nawet Dutch podczas ucieczki, że to by było niesportowe. Zgodnie z tą myślą wykopuje jej z ręki broń w scenie śmierci Poncho, a sam strzela, kierując na siebie uwagę Predatora.
Albo nie tyle, co broni fauny, tylko uznaje, że warte polowania są osobniki, które są w stanie się bronić - polowanie na ludzi, którzy są równie agresywnym gatunkiem wydaje się być bardziej dla niego interesująca i porywająca niż atakowanie motylków.
W kodeksie Predatorów jest że zabicie bezbronego jest niehonorowe więc:
1) Zgineli dla trofeów
2) Predzio zabił ich za niehonorowe zachowanie
No i nie zapomnijmy, ze w grupie ludzie (czytaj: uzbrojeni żołnierze) stanowili zbyt duży problem. Zresztą całej "wioski/bazy" by nie pokonał, więc czekał i obserwował rozwój wydarzeń. Przy okazji "poznawał" swojego wroga, jego zwyczaje, nawyki, uzbrojenie, a nawet sposób porozumiewania się.
A czy w tej scenie jak Dutch przygląda się tym gałęziom, liściom jest widoczny Predator?Faktem jest, ze pełno jest tam tych liści, co może utrudniać, ale może?
Najazdów kamery na gałęzie było co najmniej kilka w tym filmie. Jeśli masz na myśli początkowe minuty filmu (ok. 19) to ciężko powiedzieć. Moim zdaniem twórcy chcieli go tam mieć fizycznie, ale nie chcieli jednocześnie pokazywać od razu efektu kamuflażu w pełni, gdyż w statycznej scenie tego rodzaju byłby bardzo dobrze widoczny (kamera nieruchomo). Mniej więcej w centralnej części ekranu liście mają dziwny, inny kolor i wygląda to tak, jakby ktoś tam stał (na dodatek dodana jest przed tym czymś gałązka z przodu, by wyglądało to bardziej naturalnie), ale głowy bym za to nie dał. W scenie śmierci Dillona jest za to pokazany 2 razy i też zastosowano podobny zabieg - raz bardzo słabo go widać - tylko wprawne oko zauważy - drugi raz bardzo wyraźnie, by każdy widz mógł to zobaczyć.
Oglądałem go niedawno ponownie z synem. Doskonały film, z rewelacyjną scenerią, świetną muzyką, kosmicznymi (jak na tamten okres) efektami i przede wszystkim niesamowitym, stopniowanym klimatem. Poczucie zagrożenia niezmiennie narasta podczas oglądania aż do finału.
Był powód. Dopiero po latach na "normalnym" sprzęcie audio (nie z telewizora) słyszalny jest odgłos ruszających się czegoś na wzór ogromnych szyszek. Jest to widoczne i słyszalne. Stąd reakcja Arniego :-)
To prawda, jest rewelacyjnym filmem. Efekty rzeczywiście dobre były, nawet nominacja była do Oscara. Fakt faktem lepszy efekt był jak pokazywali Predatora z daleka, w bezruchu lub w lekkim ruchu. Bardziej strasznie :) Niestety nie powinny powstawać kontynuacje, ani nawiązania, które obejrzałam po raz pierwszy w tym tygodniu.
Jest tylko jeden Predator. Reszta to popelina, a robienie crossoverów z kolejnym genialnym filmem Alien i Aliens to zbrodnia.
To prawda, nic i nikt nie powinien tego łączyć, ale przynajmniej przekonałam się sama, że nie warto.
W czasach mojej młodości raczej mało kto nie miał styczności z komiksami. ;-) Pisząc o crossoverach nie miałem na myśli filmów, bo to nie tam przecież wymyślono to połączenie. I podtrzymuję zdanie - to zbrodnia.
Nie ważne proszę pani czy jest widoczny czy nie, ważne że scena jest budowana tak iż wiemy, że On tam jest i ma świadomość, że Alan (Dutch) go na swój sposób wyczuł, tylko to się liczy. Zawsze też mam ciarki gdy Mac woła Dillona po obróceniu wioski partyzantów w perzynę. Niesamowite zagranie twórców. Widzimy oczami Predatora, który jest na drzewie na przeciw wołającego Maca. Gdy Dillon podchodzi Mac oczami wskazuje mu aby się gdzieś popatrzył, mniej więcej w stronę gdzie przed chwilą ktoś lub coś obserwowało Maca. Jak wiemy Macowi chodziło tylko o to aby Dillon się odwrócił ażeby mógł on zabrać skorpiona z jego pleców. Ja jednak zawsze będę miał tą myśl (z dzieciństwa hehe), że Mac woła Dillona aby mu powiedzieć "popatrz tam, coś tam jest, na drzewie". Nie mam słów na opisanie piękna, genialności i potęgi tego filmu.
Nie zaprzeczam, że scena jest genialna, jedynie pobudza mnie ciekawość. Za wszystko to co opisałeś lubię ten film. I dlatego pozostałe części (no może poza dwójką) to słabe kontynuacje, bo niestety obdarte są z tej tajemniczości, niestety wszystko w nich tłumaczone jest wprost.
Można by o wszystkich scenach tak się rozpisywać z zachwytem. Ten piękny krzyk Predatora gdy wpada w pułapkę np. (ileż to on miał różnych dźwięków w zależności od sytuacji). Jako żywa, obca istota, również może zostać zaskoczony. Dzięki Ci ku*wa Chryste za ten film.
po prostu Predator jak rasowy "predator" nie toleruje innych "polujących" czy też zabijających na swoim terenie - on jest panem życia i śmierci - kosi konkurencję.
To ma sens. W ten sposób wybierał swoich przeciwników, czy zwierzynę łowną, jak kto woli. Obserwował potencjalne ofiary pod kątem agresywnych zachowań i takich właśnie atakował. W dwójce też pokazuje, że nie zależy mu na zabijaniu bezbronnych.
Tam jest jeszcze scena gdy Mac zabija dzika i chyba Poncho mówi "Nie mogłeś sobie znaleźć godniejszego przeciwnika?". No i kolejną ofiarą jest Mac, choc to już nie miało znaczenia, bo akurat Predator miał go później pod ręką, tak jak Dillona.
Racja, a ta być chciał wrócić na swoja planetę z informacją : "zabiłem wiewiórkę" ,ale groźna była, była szybka i mogła mnie zarazić wścieklizną" :)
Chyba nie oglądałeś "Monty Python i Święty Graal" i nie wiesz do czego zdolny jest królik, który przy wiewiórce jest tylko śmiesznym futrzakiem... ;)
Ciekawe, aczkolwiek:
Zwróc uwagę na siatkę, która okrywa ciało predatora. Są w nią wplecione rozmaite małe czaszki zwierząt, ptaków, gryzoni, itp. Wiec jednak polował na "bezbronne zwierzęta"
Ana mowi w ktoryms momencie ze znajdowali wiesniaków obdartych ze skóry. ciezko powiedziec czy byli uzbrojeni, wątpie. On po prostu brał co chciał. Wczesniej oddział ratunkowy wysłany po smigłowiec (Harper i inni wybebeszeni wiszący na drzewie) tez stanowili wyzwanie dla niego i zginęli.
Predator nie bronił zwierząt. On po prostu wybierał sobie przeciwników, analizujac ich zachowania, ginęli zarówno wojskowi, zwierzeta jak i cywile. Walczył głównie z uzbrojonymi wojskowymi, bo to było wyzwanie dla niego. Nie strzelał do anny, bo była początkowo zwiazana, pozniej bezbronna - dokładnie analizował sytuację i czas ataku.Dzika przeciez tez podrzucił, by móc wykarść ciało Blaine'a. Atakował male oddziały, bo łatwiej mu bylo eliminować po kolei klientów. Hawkinsa zabił, bo ten oddzielił się od oddziału goniąc Anę, i to była 1 okazja gdy sie rozdzielili i zdekoncentrowali.
Mała czaszka nie oznacza, że stworzenie jest bez bronne... zwłaszcza w kosmosie, gdzie nikt nie usłyszy Twojego krzyku :D
To że Predator ma te małe czaszki oznacza że to były bardzo groźne stworzenia. Przecież szuka wyzwań co nie.
Mi się wdaje, że Predator poluje tylko na tych, którzy są warci jego zachodu. Woli zabić kogoś, kto ma szanse jakiejkolwiek obrony i przez to stanowi jakieś wyzwanie dla myśliwego jakim jest Predator.
Muszę przyznać, że interesujące teorie zapodaliście. Wszystko to w sumie jest prawdą, ale pierwotne zachowanie predatora zależało zawsze od trzech rzeczy: Czy był to predator z klanu przestrzegający kodeksu honorowego i reguł jakie panują w danej kaście, czy był ty zwykły renegat, który robił dosłownie to co mu się żywnie podobało, czy może był to zwykły samotnik.
W tym filmie wydawać by się mogło, że to samotnik. Oceniał sytuacje do ataku wedle własnego uznania, nie był renegatem bo nie atakował słabe i bezbronne istoty. Nie należał również do klanu, bo szczerze mówiąc nie zauważyłem żadnych wzorków na jego masce czy też zbroi, które charakteryzowałyby jego przynależność.
No, ale zawsze cel predatora sprowadzał się do jednego. Jest ambitnym, dumnym i honorowym łowcą i zawsze będzie szukał trudnego rywala do zabicia, a jeżeli uzna, że rywal zasłużył na równą walkę, to potraktuję go jak Arnolda w filmie. Tym większy honor i zadowolenie predatora, jeżeli stanie do takiej walki z trudnym rywalem bez żadnego bitewnego sprzętu.
Jakie klany? Co Ty prawisz? To już przy produkcji pierwszej części ktoś pomyślał o klanach etc.? Bodaj w dwójce był jakiś klan, ale do jedynki chyba nikt o tym jeszcze nie myślał...?
W uniwersum Predatora i Obcego, jest coś takiego jak podział na klany. W AvP, pod sam koniec, kiedy laska walczyła razem z Predatorem przeciw królowej obcych, naznaczył ją, swoją maskę i siebie osobiście, dlatego nie zabili jej, kiedy klan po nich przybył.
no o tym było w AvP, ale czy McTiernan tworząc ten film (Predator z 1987) myślał o tym z jakiego klany jest predator?
Trzeba zadać pytanie, na czym McTiernan bazował. Nie pamiętam czy były jakieś komiksy o Predatorze, czy dopiero po filmie powstawały?
Panowie, sam początek filmu!!! Od statku "Matki" w kierunku Ziemi wystrzeliwana jest kapsuła albo mniejszy statek z Predatorem . Statek "Matka" odlatuje gdzieś dalej w kosmos, także jeśli piszesz "ale czy McTiernan tworząc ten film (Predator z 1987) myślał o tym z jakiego klanu jest predator?", sądzę ,że TAK! Na pewno ta scena pokazuje w swoim zamyśle, że Łowcy Czaszek przylatują na safari nie tylko na Ziemię ale też i na inne planety, i że jest ich więcej niż tylko jeden.
Znaczki, klany itp wymyslono znacznie poźniej. Predator po prostu kolekcjonował też interesujące... czaszki. Stąd wiele zwierzecych trofeów na siatce jego ciała. A to ze kochał trofea z czaszek jest pokazane jak z namaszczeniem przeciaga palcami po wydatnych lukach brwiowych jednego z "eksponatów"
Wydaje mi się, że koledzy mają rację. Fakt że łowca z pierwszej części nie ma żadnych symboli klanowych czy sprecyzowanych wzorców zachowań wynika zapewne z tego, że scenarzyści nie zagłębiali się w takie szczegóły. Wszystkie te rzeczy zostały wymyślone dopiero potem, na potrzeby komiksów i zostały przeszczepione na grunt późniejszych filmów oraz gier komputerowych.
No i oczywiście, zresztą sprzęt został uszkodzony w wyniku ataków Arnolda. Cała ta wyprawa (po naszemu: safari) miała na celu poczuć dreszczyk emocji, zmierzyć się ze stojącym na szczycie pokarmowym. Oczywiście nie zamierzał zginąć podczas portowego polowania, stąd w pewnym momencie padło pytanie z jego strony (skierowane do Alnorda) : "Kim do cholery jesteś ?" Wyraźnie był zaskoczony faktem spotkania tak dobrego przeciwnika. (z tego co opowiadała babka lądowali na naszej planecie co kilkadziesiąt lat, więc jedynie co do tej pory spotkali to prymitywne plemiona)
rzeczywiście - jacyś wieśniacy których znajdowali obdartych ze skóry -jak mówiła Ana, czy strzelanie z laserowego działka z ukrycia w plecy niczego nieświadomego człowieka - to bardzo sportowe i honorowe... prawdziwe wyzwanie, strzelać laserami w plecy faceta z bronią na proch, i to chowając się wysoko w krzakach i to do tego będąc niewidzialnym.
No to trzeba się zdecydować - czy poluje na wszystko jak leci czy czy nie. Bo raz zabija wieśniaka i obdziera ze skory a raz nie zabija bezbronnej Anny „bo to żadne wyzwanie”. Dla mnie żadnym wyzwaniem jest tez strzelanie laserami z ukrycia i będąc niewidzialnym do odwróconego tyłem odseparowanego od reszty samotnego człowieka.
Wiekszosc komandosów których w tej dżungli zabił Predator była albo odwrócona tyłem (Blaine) albo bokiem i bez broni w ręku (Chawkins) albo ranna i niezdolna nawet chodzić (Poncho) albo leżała i czołgała się w krzakach, tez bez broni w ręku (ten murzyn co się golił) albo uzbrojona w maczetę czyli faktycznie bezbronna (Billy). Właściwie jedynym przeciwnikiem z którym Predator zmierzył się w miarę uczciwej walce był Arnold - i tą jedyną walkę Predator przegrał .