Zakonnica mówiąca "Holy Shit", Einstein dostający kulkę w głowę i Mick Jagger w roli badass'a - dla tych rzeczy warto obejrzeć ten film. Mimo to powyższe zalety mają sie nijak do... marniutkiego scenariusza.
Jest on schematyczny, przewidywalny niemalże do bólu. Dialogi nie są zbyt dobre i nie oddają one rysu psychologicznego postaci. Przykładowo, kiedy jest scena eksplozji i zabójstwa kilku osób, a potem kamera przejeżdża na Vacendaka (ten zły) on stoi i nic nie mówi. Mógłby tu być chociaż element humorystyczny, mógł powiedzieć np. "Hm, przynajmniej chłopaki się rozerwali", ale nie, tu milczy jak grób.
Całość jest podana w poważnym stylu, jednak widz czegoś takiego nie oczekuje. Dialogi są naprawdę kiczowate. To nie jest "The Heat" gdzie mamy niezłe rysy psychologiczne postaci, film to raczej "Ścigany" - prosta fabuła z happy endem.