... która jednocześnie nie interesuje się tak naprawdę tym co się dzieje z dzieckiem i nie potrafi go słuchać. Smutne i częste niestety :/
no tyko o nauce mu mówi i jaki on żły jest a gdyby sie zaitersowała jego bólem głowy to może by go odratwali a nie taka miłości jej do syna czy ona wogóle go kchała
Zgadzam się. Prawda jest taka, że w gruncie rzeczy to matka po części winna jest temu, co spotykało w szkole jej syna. Nadopiekuńczość, stwarzanie dziecku izolowanego świata, to wszystko doprowadza do tego, że dziecko nie umie radzić sobie w prawdziwym świecie. Nie jest przyzwyczajone do jego zła i problemów. Matka nie zdaje sobie sprawy, że chcąc dla syna jak najlepiej jednocześnie wyrządza mu krzywdę.Przynosi mu śniadanie do szkoły, mówi 'to twój ulubiony miś synku'... Zachowuje się tak, jakby wcale nie zauważała, że jej syn nie jest już maluchem noszącym pieluszkę. Z drugiej strony brak jej empatii. Nie umie zrozumieć problemów, nie potrafi prawdziwie rozmawiać z synem - 'jedz, żebyś się nie rozchorował' - tak mniej więcej wygląda jej rozmowa z synem.
Z drugiej zaś strony mamy motyw stary jak świat. Na początku filmu narrator mówi 'ta historia wydarzyła się w latach '30, choć czas nie ma tu znaczenia'. Nieważne czy to lata trzydzieste, siedemdziesiąte, czy dwutysięczne. W każdej szkole, w niemal każdej klasie znajdzie się jeden taki, który lubi znęcać się nad innymi, i jeden taki, który idealnie nadaje się na ofiarę. Nasfeter świetnie ukazuje dziecięce problemy, które, jak się okazuje, są nieraz większe i trudniejsze do rozwiązania, niż te ze świata dorosłych.
"A tam umierasz, mleka się na pij ciepłego, dobrze ci zrobi. Albo jest zupa od obiadu, jaką lubisz, pomidorowa dobra."
Dlatego Nasfeter jest dla mnie mistrzem kina dziecięco-młodzieżowego. Polecam wszystkie jego filmy.
Nauczyciele też nic nie widzą i nic nie słyszą. Szkoła to nie tylko zajęcia lekcyjne , ale czas na przerwach na których dochodzi do różnych ekscesów - nikt niczego nie zauważa i nie interweniuje. Bał się chłopak tak na serio poskarżyć pedagogom, był zastraszony przez "łobuzów" a nie za bardzo mógł liczyć na matkę - dosyć patowa sytuacja. Ciekaw jestem czy choroba spowodowana została przez czynniki zewnętrzne (ataki "kolegów"), czy tylko był osłabiony psychicznie i to spowodowało, że nie wykurował się...