Ludzie... Jak to możliwe że mając originalne myśliwce z czasów IIWŚ można strącić pare najnowocześniejszych MiG-ów?! Przecież te samoloty mają wylatane po kilkaset godzin... Dziwię się dlaczego ani razu nie mieli problemów z silnikiem (na wojnie zdarzało się to bardzo często, nawet przy fabrycznych "nówkach")
W sumie cała seria "Iron Eagle" obfituje w takie smaczki, gdzie niemożliwe staje się możliwe. Jednak najbardziej bryluje w tym chyba jedynka, gdzie jeden F-16 wydaje się mieć nieskończoną amunicję, a zniszczenia sieje niczym cała eskadra. Jak byłem młodzikiem, to mnie to jarało. Dzisiaj wydaje się dziwne i mocno przekombinowane. Seria może i jest adresowana do pasjonatów lotnictwa, ale raczej takich, którzy nie mają o nim większego pojęcia. Bo tych bardziej zorientowanych po prostu zbyt wiele rzeczy razi. Scenariusz jest tak "podrasowany", że nawet jeśli przyjąć najbardziej sprzyjające warunki, to taka historia nie jest możliwa.
A co do podmieniania Migów innymi maszynami, to jeszcze to rozumiem i jestem w stanie przełknąć. To jest akurat rzecz, której inaczej zrobić się nie dało (przynajmniej w tamtych czasach), bo niby skąd wziąć oryginalne maszyny? "Cześć Rosjanie, pożyczcie nam parę Migów. Kręcimy film, w którym dokopiemy waszym maszynom i potrzebujemy rekwizytów". Acha, już widzę, jak się zgadzają.
Pozdrawiam!