Jedną z największych kinowych niespodzianek tego roku jest box-office'owy sukces filmu "Sound of Freedom". Obraz wyprodukowany za 14,5 mln dolarów tylko w samych Stanach Zjednoczonych zarobił dotąd 178,5 mln dolarów bijąc takie blockbustery jak "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" (173,8 mln dolarów) czy "Mission: Impossible - Dead Reckoning - Part One" (165,4 mln dolarów). Nic więc dziwnego, że wszyscy chcą realizacji sequela. Jak jednak donosi Variety, nie będzie to takie łatwe. Najpierw zainteresowani muszą rozwiązać zagadkę tego, kto ma prawa do kontynuacji. "Sound of Freedom" - historia Tima Ballarda, która porwała tłumy
Punktem wyjścia dla filmu
Alejandro Monteverde, w którym główną rolę zagrał znany z
"Pasji" Jim Caviezel, jest historia
Tima Ballarda. To były agent rządowy, który w 2013 roku założył organizację
Operation Underground Railroad zajmującą się walką z handlem ludźmi, w szczególności dziećmi.
"Sound of Freedom" poświęcone jest jego działalności w Kolumbii, gdzie Ballard trafił, by uratować dzieci z rąk handlarzy żywym towarem.
Prace nad scenariuszem rozpoczęły się w 2015 roku. To wtedy Ballard miał postawić warunek, by zagrał go
Caviezel. Zdjęcia kręcone były w 2018 roku.
Pierwotnie
"Sound of Freedom" miało być dystrybuowane przez latynoamerykański oddział
20th Century Fox. Film stał się jednak jedną z wielu ofiar zakupu studia przez
Disneya, który nie był nim zainteresowany. Główny producent
Eduardo Verástegui odkupił więc prawa dystrybucyjne i po długich poszukiwaniach dogadał się z założonym w 2021 roku
Angel Studios.
Nowy dystrybutor postanowił promować film wśród konserwatywnych Amerykanów. Dlatego też zamiast w piątek zdecydował się na premierę we wtorek, bo tego dnia akurat wypadał Dzień Niepodległości. Strategia okazała się strzałem w dziesiątkę czyniąc z filmu jeden z największych kinowych przebojów tego roku.
"Sound of Freedom" szybko stało się też bohaterem kontrowersji i teorii spiskowych. I to po obu stronach politycznych podziałów. Prawa część chętnie nazywała film "zakazanym" i twierdziła, że
kina nie chcą go pokazywać (choć w szczytowym momencie pokazywano go w ponad 3,4 tys. kin). Lewa część atakowała z kolei twórców z akcję "pay it forward" twierdząc, że seanse są wyprzedane, ale
w kinach ludzi nie ma. Oskarżano również film o to, że popiera odjechane teorie
QAnon, mimo że w filmie nie ma żadnych bezpośrednich odniesień.
Zwiastun "Sound of Freedom"
Dlaczego "Sound of Freedom 2" może nie powstać?
Jak podaje portal Variety, wszyscy związany z realizacją i dystrybucją filmu
"Sound of Freedom" chcą kontynuacji. Po kasowym sukcesie jest to naturalna kolej rzeczy. Jak się jednak okazuje,
nie jest jasne, kto może go zrealizować. I jeśli strony nie dojdą do porozumienia, to sequel pozostanie jedynie w kwestii marzeń.
Reżyser
Alejandro Monteverde twierdzi, że zapewnił sobie prawa do historii Ballarda jeszcze na etapie prac nad scenariuszem do pierwszego filmu. W wywiadzie z Variety twierdził, że akcja kontynuacji mogłaby się rozgrywać na Haiti.
Z kolei przedstawiciele producenta
Mike'a Ilitcha Jr. (syn właściciela sieci restauracyjnej Little Caesars Pizza) przekazali Variety, że to on dogadał się z Ballaredem i że w ramach współpracy powstanie całe filmowe uniwersum. Oprócz kinowego sequela w planach są rzekomo serial fabularny oraz serial dokumentalny.
Variety sugeruje również, że prawa do tytułu ma dystrybutor.
Angel Studios może więc zlecić realizację dwójki, której bohaterem będzie ktoś inny, z inną ekipą i obsadą.